top of page

Tiruvannamalai i góra Arunachala po polsku


Od ponad tygodnia jestem w Indiach i jak zwykle podczas tych podroży chciałbym się podzielić z wami wrażeniami. Niektórzy nawet się dopytują - jak Indie?

Ludzie jeżdżą do Indii i nie wszyscy wiedzą po co?

Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta i jednoznaczna. Postaram się na koniec pobytu przybliżyć się do meritum tej kwestii i podzielić obserwacjami. 




Samo stwierdzenie, ze Indie to kraj olbrzymich kontrastów, bogactwa i biedy, to mocne uproszczenie - wie to już większość ludzi, którzy podróżują po świecie. Ktoś mnie spytał jeszcze w samolocie - czym różnią się Indie od Tajlandii? Indie są bardziej uduchowione, odparłem bez namysłu. Ale na czym to polega? Co w nich jest takiego szczególnego, ze ludzie tu wracają po kilkanaście razy i potrafią spędzać tu 3 do 6 miesięcy co roku.

W miejscu gdzie ludzie żebrzą na każdym kroku, gdzie śmieci się przewalają prawie wszędzie, a przez cały rok z kanałów ściekowych wydobywa się fetor (na szczęście nie wszędzie i głównie tylko wieczorem)
. 

Żeby uzupełnić obraz w waszej wyobraźni, warto przytoczyć kilka z tych kontrastów i "smaczków". Na ulicach miast widać luksusowe auta mijające zaprzęgi krowie. Na chodnikach z kolei mijają się milionerzy z osobami żyjącymi na progu ubóstwa. Nie byłoby wiele dziwnego, ale rozwarstwienie jest olbrzymie - w Indiach mieszka największa liczba milionerów na świecie, a na osoby żyjące w biedzie składa się pomiędzy 20% a 45% społeczeństwa. Zważywszy, ze populacja wynosi grubo ponad miliard, to już tworzą się liczby gigantyczne, wręcz przyprawiające o zawrót głowy. 




Co więcej, tak duży i zróżnicowany kraj jest zarządzany bardzo demokratycznie, bo ich system parlamentarny i struktury władzy oparte są na angielskich i amerykańskich wzorcach. 

Moja poprzednia wizyta we wrześniu ubiegłego roku (głównie w celach biznesowych) w Indiach w Mombaju i Jaipur, to był raczej kontakt z bogatym i luksusowym klimatem Indii. Wystandaryzowany luksus pięciu czy nawet więcej gwiazdek nie jest wart zbytniej uwagi. Przeżyłem i chyba niechętnie bym tam wrócił.

Tym razem wylądowałem w Chennai, stolicy Tamilnadu, potem przejechaliśmy ok 300 km na południe do Tiruvannamalai, miasto u podnóża ognistej góry, która nazywa sie Arunachala, 880 m n.p.m. 


W dniu przyjazdu była akurat pełnia księżyca i zaczynały się święta Pongal, rodzaj dożynek, okres zbierania trzciny cukrowej. Wszyscy jeżdżą i wybierają kilka trzcin, którymi przyozdabiają swoje domy, ładniejsze okazy 2-3 metrowe o ciemno brązowym pniu, miałem wrażenie, że zupełnie jak u nas ludzie wybierają choinki na święta. Wszyscy życzą sobie Happy Pongal, są dla siebie mili i malują przed domami piękne kolorowe rysunki, obrazujące rożne kwiaty, czy symbole swojej religii. 


Jest to tez okres popularny dla pielgrzymów, którzy przyjeżdżają aby obejść boso Arunachale tj. ok 18.5 km.

Właśnie przy pełni księżyca, kiedy "moc góry" jest większa. 


Już pierwszego dnia wieczorem w pełni księżyca obeszliśmy tę górę, co nie było wcale takie łatwe - moi współtowarzysze nazajutrz mieli bąble na stopach. Mi się udało jakimś cudem pokonać tę trasę bez bąbli. Hindusi pielgrzymują do Arunachali w określonej intencji, co daje dodatkową motywację. Kontakt gołych stóp z ognistą górą dodatkowo łączy ciało z energią góry, która jest wyjątkowa, bo mój kompas i zegarek mierzący wysokość nie działały. Poziom radiacji musiał być wysoki. Góra tak mi się spodobała, ze obiegłem ja jeszcze dwa razy a na koniec wszedłem na nią. Podejście ma ok 4 km i ostatnie 2 km jest bardzo strome i wymagające.

Łącznie przez 5 dni przeszedłem i przebiegłem ok 100km.

Byłem dość mocno wykończony po intensywnym tygodniu i niedawno poznany kolega, polecił i podwiózł mnie do włoszki Danieli ( około 50 lat, i dalej bardzo atrakcyjna, jeździ ciągle po świecie ale Indie są jej stałym punktem), która robi przez półtorej godziny terapie cząstkowo-krzyżowa

( kolega był z Londynu i mówił, ze to bardzo popularna terapia w UK i nie tania). Polega na uruchamianiu płynów ustrojowych, zwłaszcza w rdzeniu kręgowym.

Dziś nowe doświadczenia, nowe miejsce, jedziemy autobusem do Cuddalore, to w kierunku wybrzeża ok 200 km.







Dziś nowe doświadczenia, nowe miejsce, jedziemy autobusem do Cuddalore, to w kierunku wybrzeża ok 200 km.

DON'T MISS THE FUN.

Thanks for submitting!

FOLLOW ME ELSEWHERE

  • Facebook
  • Instagram

MY TRAVEL PLANS

Travel Plans
bottom of page